Złaziłyśmy się nieziemsko i ku niezadowoleniu, nic ciuchowego nie upolowałyśmy, za to gdy weszłyśmy do antykwariatu, posypały się same skarby... Przynajmniej mi - emaliowane broszki, porcelanowy grzybek - przesłodki i na koniec książka o żeglarstwie w języku IKEI, czyli szwedzkim. Oczywiście nie zrozumiałam z niej ani słowa, ale niebieskie ilustracje wprost urzekające - kopalnia inspiracji marynistycznych <3
Zapomniałabym jeszcze o słodkościach, które przyszło nam jeść - usprawiedliwieniem tego grzechu była okazja spotkania. Moja karpatka, lekko maślana, rozpływała się w ustach, za to kokosowa polewa paulinowej bajaderki o konsystencji puchu ulatywała do samego podniebienia... Wszystko spałaszowałyśmy w Piekarni Cukierni na Kościuszki, polecam! Zakład słynny jest też z bułek wypiekanych na miejscu i pierogów z kaszą i szpinakiem. Oczywiście ciacho z kawą można zjeść na miejscu.